wtorek, 4 kwietnia 2017

Od Sarai'a do Edany


Prawie zaśmiał się, gdy stwór ryknął i zerwał na swoje łapy. Uczucie niebezpieczeństwa, które tak ukochał, znów zagnieździło się w jego sercu. Krew zaczęła szumieć w uszach, ciało naturalnie reagowało na ryzyko. Nie czuł strachu, pomimo widoku pyska, pełnego ostrych zębów, gotowych rozszarpać jego ciało, ani, jeszcze gorszych, szczękoczułek. Może i radości nie odczuwał, ale ekscytację - stanowczo.
Dodatkowo, drakonka chwilę wcześniej zapewniła mu niecodzienny widok. Z niechęcią musiał przyznać w myślach, gdy się przeciągała, że jak na kobietę z północy była wyjątkowo urokliwa.
Chwilę po jego żądaniu obserwowali się nawzajem w ciszy, ona siedząc, on stojąc w bezpiecznej odległości. Miał wtedy czas, by dokładniej jej się przyjrzeć.
Teraz jednak przeszukiwała swoją torbę, wyraźnie starając się kryć jakieś emocje. Nie był w stanie stwierdzić, czy bardziej prawdopodobny byłby  strach, czy gniew. Podejrzewał jednak to drugie. Kto nie byłby wściekły, gdyby Łowca Głów bez problemu trafił na jego trop, i zastał, właściwie, bezbronnego. Potwora nie zaliczał do broni. Jednak było to jedynie zwierze. Powinno dać się je przestraszyć, zniechęcić do walki. Wersję, że mogło być lojalne jak pies też rozważył. Zepchnął jednak gdzieś na drugi plan. Nie to było teraz istotne.
Torba upadła na biały puch, tak drażniący dzikiego. Dziewczyna podeszła nieco bliżej, udowadniając, że nie czuje strachu przed Łowcą. Albo, że jedynie udawana odwaga jej pozostała.  Na drobny gest dłoni drakonki Sarai był gotowy, by odskoczyć.  Prychnął zirytowany, marszcząc nos w niezadowoleniu, gdy okazało się, że nie była to komenda ataku dla potwora, a jedynie sygnał mający na celu uspokojenie zdenerwowanej bestii. Być może, przecenił temperament drakonki, były przecież szanse, że nie zależało jej na konfrontacji z Łowcą.  Miał nadzieję jednak, że dziewczyna nie zaważyła mimowolnego napięcia mięśni, gdy podchodziła do niego. Nie miał wątpliwości, że bestii ten szczegół nie umknął. Jednak, to nie z bestią zamierza się targować, a z drakonką.
Dlaczego miałaby oddać mu pierścień?  Dziki uśmiechnął się wilczo, przechylając głowę w pobłażliwym geście.  Ci na północy lubią pytać o tak oczywiste rzeczy. Nie musieliby pytać, gdyby zauważyli, że znają odpowiedź . Przecież dziewczyna musi mieć świadomość, że mógł rozwiązać to inaczej, a przecież spróbował polubownie. Raczyła by docenić gest dobrej woli.
Sarai przez chwilę zastanawiał się, co odpowiedzieć. Musiał jednak przyznać, dziewczyna miała pewien urok. Głos tak melodyjny, idealny do oswajania zwierząt. Ewentualnie, oszukiwania, kłamstw prosto w twarz, wyśmiewania gdy ofiara dała się okraść. Tak, do tych ostatnich zastosowań pasował najlepiej.
- Mogłabyś uniknąć konfliktu - odpowiedział po namyśle, patrząc jej prosto w oczy. Jednocześnie leniwym ruchem ściągnął rękawice z dłoni. Nieco teatralnie. Ale nie śpieszyło mu się, ani nie zamierzał niepotrzebnie prowokować bestii. Biedny potworek i tak ma już stresujący wieczór. Przeniósł swój wzrok z jej oczu na dłoń w której trzymała pierścień.
- Oszczędzisz i sobie, i mnie nieprzyjemności - dodał spokojnie, mówiąc jak do dziecka. - Przecież nie zależy ci na walce.
Spojrzał  spowrotem na jej twarz. Malowała się na niej determinacja. Sarai nabrał wrażenia, że czeka go dużo tłumaczenia. I targowania się. Jeżeli oczywiście nie wybierze, żeby od razu aresztować drakonkę. Przecież mógłby dostać za nią ładną premię. Ale zawsze pozostawała sprawa potworka.
Dodatkowo, nie do końca wiedział, jak rozwiązać sprawę jej nagości. Dając jej chwilę, by się ubrała, da jej szansę na szybką  i prostą ucieczkę. Prychnął. Jak widać, temperatura nie doskwiera jej w żaden sposób, a on przynajmniej ma przyjemniejszy widok.
Westchnął ciężko, przelotnie spoglądając w niebo.  Zerknął na leśną bestię, cały czas pilnie go obserwującą, po czym przeniósł wzrok na złodziejkę. Spojrzał w jej ogniste oczy.  Przez chwilę pożałował, że spotkali się w takich, a nie innych okolicznościach. Zreflektował sie jednak szybko, biorąc poprawkę na to, jaką osobą jest dziewczyna stojąca przed nim. Nie miał czego żałować.
- Oddasz mi pierścionek. Zostawię cię w spokoju.  Nie oddasz - wykonał dłonią bliżej nieokreślony, kolisty gest, poruszając płynnie palcami. Drobne, niemalże niezauważalne iskry pojawiły sie w jego dłoni. Taki szczegół mógł łatwo umknąć jej uwadze, o ile skupiła się na twarzy dzikiego, nie geście.  Bestia za to znów ryknęła ostrzegawczo. Sarai zgrzytnął zębami ze złości. Sypanie iskrami nie było elementem jego planu, ot, efekt ekscytacji i podenerwowania nieznanym.  Myślał, że niepanowanie nad ogniem miał już za sobą. Zaśmiał się w duchu. Ile człowiek uczy się o sobie.
Dał złodziejce wybór. Żadna z opcji nie była dla niej korzystna, jednak, ona sama też może coś zaproponować.
- Znajdę inne rozwiązanie - dokończył myśl, uśmiechając  się gorzko. 


<Edana? Jeszcze raz, przepraszam za tak długą przerwę.>