niedziela, 3 września 2017

od Aenaina do Bezimiennego

Patrzeli sobie w oczy przez moment, który chociaż krótki, wydawał się rozciągać na parę minut i odcinał się na tle ich rozmowy niczym plama świeżej krwi na śniegu. Spojrzenie zielonych, przypominających gadzie ślepi ścierało się z pustym wzrokiem obcego; oba próbowały przeniknąć głębiej i odkryć, z czym mają do czynienia. 
Parę sekund później czas przyspieszył, odzyskując swe normalne tempo. Aenain pokręcił głową, zrywając kontakt wzrokowy, i syknął. Instynkt podpowiadał mu, że trafił na równego przeciwnika - nie był tylko do końca pewien, w którym aspekcie równego.  To...stworzenie nie było jedynie zabiedzonym chłopaczkiem. Cóż, właściwie był ciekawy, jak rozwinęłaby się sytuacja, gdyby nie przerwał ataku.
Ale na razie nie było czasu na rozmyślanie. Jego duma została urażona.
- Oczywiście, że jest dobra - obruszył się. - Jedna z lepszych!
Chłopak spojrzał krytycznym spojrzeniem na trzymaną w ręku rybę, a potem ponownie przeniósł wzrok na niego. Ewidentnie nie wierzył.
Kim on właściwie był?
Bo odpowiedź na pytanie, dlaczego musiał dobrać się akurat do jego ryb, znał doskonale. Zostały pod opieką przygłuchego Damala - czyli spokojnie można powiedzieć, że same - a w okolicy nie było nikogo, kto mógłby zwrócić uwagę na to, że ktoś nieproszony właśnie się do nich dobiera. Aenain jednak tym razem cieszył się z faktu, że pies nie zareagował; wolał stracić te parę głupich ryb, niż swojego jedynego przyjaciela. Nawet jeżeli był leniwym darmozjadem.
Talindyjczyk westchnął, widząc powątpiewanie na twarzy chłopaka. Uznał, że łatwiej będzie, jeżeli najpierw rozwieje jego wątpliwości dotyczące nieznanych pojęć.
-  Tatarak to te rośliny, z których wyrastają pałki. Wszędzie ich tu pełno - oznajmił z rezygnacją. - A pelikan jest ptakiem. - Rozpostarł ręce, próbując zobrazować rozmiary opisywanego zwierzęcia. - Takim biało-czarnym. Z długim dziobem, pod którym ma worek na ryby. I łyka je w całości, tak jak ty przed chwilą próbowałeś.
Cóż, wydawało mu się, że te definicje były wystarczająco wyczerpujące. Jego wzrok powędrował ku trzymanej przez chłopaka rybie.
- Mogę pokazać ci, jak się je przyrządza - zaproponował. Wyciągnął rękę, w odpowiedzi na co złodziejaszek przycisnął swoją zdobycz do piersi.
Nie wiedział, dlaczego w ogóle cokolwiek mu zaproponował. Chciał zrobić dobry uczynek? Złodziej przypominał mu ludzi z dawnych lat? A może to tylko fakt, że chłopak widział, jak zmienia postać, i czuł chęć wymuszenia na nim obietnicy, że nikomu o tym nie powie?
- No, chodź. Trzeba ją wypatroszyć i zobaczyć, czy została jakaś sól - ponaglił go. - I wciąż jesteś paskudnym złodziejaszkiem, nie myśl sobie.

 [Ale ryby to ty szanuj. xD]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz