sobota, 2 września 2017

Od Bezimiennego do Aenaina




Zauważył tą subtelną zmianę w długości dni. Ale to, iż ją dostrzegł nie oznaczało, iż ja zrozumiał. Nie wiedział dlaczego tak jest. Ludzie mówili coś o “jesieni”. Pamiętał jesień.

Jej rude włosy które rozlewały się kaskadą po równie rudych liściach. Opowiadała, iż te liście spadły z drzew gdyż szykują się do zimy. Opisywała mu jak wygląda teraz świat. Pełen palety barw. Pełen słońca i deszczu. Zapachu grzybów i mokrego psa. Przygotowała wszystko i wszystkich na nadchodzącą zimę. “Jesteś jak jesień”. “Dlaczego?”. “Bo jesteś słońcem. Kolorami. Deszczem

Jesień. Zapamiętał coś o wiele ważniejszego. Jak po jesieni nadeszła zima. Biała i otępiająco chłodna. Będzie musiał znaleźć lepszą kryjówkę i… i coś jeszcze. Elen mu to opowiadała. Co robiły zwierzęta? Ach tak. Zbierały zapasy. Musi porządnie się najeść. Albo w ogóle zjeść. Ostatnio jadł trzy dni temu. Całkiem nieźle jak na jego standardy. Teraz potrzebował czegoś bardziej treściwego niż parę jabłek. Wiedział, iż tam gdzie jest woda tam i muszą być ludzie którzy wracają z tymi oślizgłymi zwierzętami. O ile dobrze słyszał nazywały się ryby i było ich całkiem sporo. Więc… nikt chyba nie zauważy gdy zniknie takowa jedna bądź dwie, nieprawdaż? Najpierw obchodził zbiornik wodny w poszukiwaniu ryb bez opieki. Jednakże na łodziach zawsze ktoś był a gdy nikogo nie było to brakowało tam również i jedzenia. Musiał to rozgryźć. Resztę dnia więc spędził na przyglądaniu się ludziom. I temu jak zabierają ryby ze sobą do swych domów. Ach. Czyli musiał odnaleźć takowy dom i zaczekać aż właściciel zostawi dobytek? To jednak również nie okazało się znowu tak łatwe. Gdy już myślał, iż nikogo nie ma w okolicy to płoszył się jak tylko usłyszał kogoś obok. Obrał inną taktykę stwierdzając, iż zaczeka do nocy gdy wszyscy pójdą spać a on sam do tego czasu zdąży złapać odrobinę snu. Ruszył brzegiem wody w kierunku największych szuwar. I wtedy trafił na ten domek. Był położony w idealnym miejscu z dala od ludzkich oczu. Zastygł chwilę w bezruchu uważnie przyglądając się okolicy lecz oprócz psa, nie spotkał swym wzrokiem żadnej innej żywej duszy. Dojrzał również ryby o wiele większe od tych na które dybał u innych ludzi. Ruszył w stronę ryb gdy usłyszał warkot ze strony zwierzęcia. Wystarczyło, iż raz spojrzał mu prosto w oczy a ten zaraz położył uszy po sobie i położył się milcząc. Ze zwierzętami nie miał najmniejszych problemów. Zazwyczaj i tak przecież się go bały, nieprawdaż? Gdy już stanął przy koszu przekrzywił głowę w prawo, przyglądając się rybom. Próbował chwycić jedną lecz wyślizgnęła mu się z dłoni. Pies podniósł łeb gdy ryba wpadła na powrót do koszyka i również przekrzywił głowę w bok. Chłopak wymamrotał.
- Sam spróbuj. To nie takie proste. - pies na nowo położył pysk a chłopak pozwolił sobie nawet usiąść. Jak oni je chwytali, że nie wypadały im z rąk? Chwycił ją ponownie lecz i tym razem wyślizgnęła się. Zmarszczył delikatnie brwi i teraz złapał ja pewniejszym chwytem. Potaknął głowa gdy mu się udało i… tak siedział z rybą trzymaną w rękach. Jak się ją je? Dopiero teraz dotarło do niego jakże ważne pytanie. Jak się to je? Od ogona? Albo ma ją obrócić? Zmarszczył brwi. Musi zjeść ich jak najwięcej więc może… postanowił, iż zacznie ją jeść od głowy. Co jednak nie okazało się takie łatwe. Nie miał aż tak ostrych czy twardych zębów aby ją porządnie ugryźć. Jak to diabelstwo jedzą inni ludzie?! Smakowało ohydnie. Elen by go chyba nie okłamała, nieprawdaż? Uświadomił sobie jak głupio teraz pomyślał. Ohydnie? Chyba zapomniałeś czym Cię karmili. Spojrzał ponownie na rybę i ponownie spróbował ją ugryźć jednak zeskrobał z niej tylko łuski które nie były całkiem smaczne. Wypluł je i obrócił rybę w dłoniach aby spróbować tym razem pod innym kątem. Lecz zanim zdążył nawet otworzyć usta usłyszał za sobą dźwięki odpowiadające czyimś krokom. Jednak aura tej osoby… nie był człowiekiem. Odwrócił się gwałtownie napotykając swym wzrokiem właściciela niepokojącego sygnału. A więc to był właściciel? Zabij go. Nie. Nie zrobi nic podobnego. Trwał w bezruchu nawet wtedy gdy mężczyzna do niego podszedł. Wpatrywał się wciąż bez emocji w jego oczy. Wtedy się odezwał co spowodowało, iż zacisnął mocniej dłonie na rybie. Delikatnie zmarszczył brwi i cicho powtórzył bardziej do siebie niż do niego.
- Pe. Li. Pelikan. - pierwszy raz spotkał się z tym określeniem więc kompletnie nie wiedział co odpowiedzieć. Pierwszy raz też ktoś nie gonił go z miotłą gdy ten próbował coś zjeść. Więc wciąż siedział w miejscu z rybą w dłoni nie spuszczając wzroku z mężczyzny. Na chwilę tylko odwrócił głowę gdy ten wskazał na psa. Cicho powtórzył pod nosem nazwę której nie znał i powrócił wzrokiem do właściciela ryb. Czy on myśli jak go zajść czy też odwrócić jego uwagę? Czekał na moment aż zachowa się jak reszta ludzi i ruszy na niego wyzywając go od “złodziei”. Lecz to nie nastąpiło. “To dobra ryba”. Delikatnie zmarszczył brwi i spojrzał na trzymaną w dłoniach. Może rzeczywiście smakowała tylko paru ludziom? Więc dlaczego wszyscy je kupowali? Może trzeba coś z nimi zrobić zanim się je zje? Spojrzał ponownie na mężczyznę i zachrypniętym głosem się odezwał.
- Co to pelikan? Co to tatarak? I kłamstwo. Jest niedobra. - obrócił rybę w dłoniach oglądając ją ze wszystkich stron. Może trzeba ją obrać albo coś takiego? Jak czasami kobiety obierały jabłka? Wpatrywał się jednak cały czas w oczy mężczyzny swoimi praktycznie pustymi oczyma. Wydawało mu się, iż nie widzi tam człowieka. Te oczy mężczyzny były inne od tych które widział u ludzi w wiosce. Wyglądał też trochę inaczej. Może dlatego, iż ufał bardziej zwierzętom niż ludziom ale jakoś pewniej czuł się w jego towarzystwie niż takiej Janiny z targu.

[Najlepsza babcia po tej stronie rzeki xD ]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz