Ostatnio
słońce coraz częściej świeciło, ocieplając całe Falamor, wioskę oraz okoliczne
lasy. Śnieg zaczynał już powolutku topnieć, zostawiając po sobie mokre i
śliskie ślady utrudniające żywot niemal wszystkim, którzy ośmieliliby się wyjść
poza próg swojego bezpiecznego domu. Ognistowłosa dziewczyna z pewnością do takich
osób należała, dlatego też powszechnie obecna "chlapa" była
denerwująca i nie pozwalała jej na normalną, codzienną pracę. Nawet zbliżenie
się do celu było trudne, bo chociażbyś niewiadomo jak idealnym złodziejem był,
dźwięku chlupotania pod sobą nie zagłuszysz. Na całe szczęście tamtego dnia nie
zapowiadało się na to, aby znalazła jakiegoś konkretnego jegomościa cieszącego
się sporą ilością cennych przedmiotów w swojej kieszeni albo i poza, dlatego
postanowiła odwiedzić swoich starych, ulicznych przyjaciół. Każdemu poświęciła
co najmniej godzinę rozmowy, ani się zeszło a już było południe, aż natrafiła
na bodaj jednego z najbliższych jej znajomych, któremu zdarzyło się nawet
nieraz uratować ich obojgu z niezłych opałów. Tym razem, zamiast jednak patrzeć
na nią proszącym o choć parę monet wzrokiem, szczerzył się szeroko proponując
jej rzekomo ponoć niezwykle opłacalny biznes.
- Edana! Jak dobrze Cię
widzieć! Słuchaj, bo jest bardzo ważna sprawa. Wiem, że
nigdy nie wyjeżdżałaś poza granicę rzek i nie lubisz się tam zapuszczać, ale
mam dla Ciebie naprawdę świetną propozycję. - Zaczął od razu pogodnym i bardzo
pewnym siebie tonem głosu, obejmując smoczycę w skórzanej zbroi starczym, ale
umięśnionym po dawnych przejściach weterana wojennego ramieniem. Dziewczyna na
to zareagowała wywróceniem oczami i charakterystycznym dla siebie parsknięciem,
mówiącym jakby "Już wiem, czego chcesz". Wtedy uśmiech żebraka
poszerzył się, a ludzie przechodzący obok z delikatnym obrzydzeniem spoglądali
na jego niepełne i niekoniecznie perłowo białe uzębienie.
- Bo widzisz, słyszałem od przyjaciela, że w
Aseroth jest taka jedna kobieta zajmująca się szukaniem skarbów, albo coś
podobnego. Jednak z pewnością jest ona bardzo bogata! A wszyscy wiemy, co
potrafisz robić. To jak? Ja, za tę dobrą informację z pierwszej ręki może
zasłużę sobie na dwadzieścia pięć procent? Nic nie stracisz, obiecuję. -
Odparł, po czym odsunął się od niej zagradzając dalszą drogę i na tle słońca
klasnął zadowolony z siebie w dłonie. Spotkał się z głośnym westchnięciem i
delikatnie niedowierzającym, albo wręcz kpiącym wzrokiem nastolatki. Jednak
krótkiej chwili dojrzał jej kiwnięcie głową na znak twierdzący. Takim o to
sposobem, mimo, iż dziewczyna z pewnością nie była do końca chętna na wyjazd
poza granicę rozdroża rzek, ruszyła następnego dnia ówcześniej się
przygotowując. Co nią targnęło? Cóż, najprawdopodobniej nie tyle chęć
zarobienia, co chęć przygody. Bo zarobić przecież mogła tutaj, równowartość tego,
co znalazłaby u tej kobiety. Podróż na jej wierzchowcu nie zajęła więcej, niż
trzy noce.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz