Brak imienia || Wołaj na mnie jak chcesz || Brak wiadomego wieku || Nawet nie wiem czy mam ich tyle na ile wyglądam || Brak miejsca urodzenia || Narodziłem się pięć razy. Bo tyle razy umierałem || Brak zawodu || Byłem mordercą. Zabójcą. Nie potrafię robić nic innego. || Humanoidalny || To, że wyglądam jak człowiek nie znaczy, iż nim jestem ||
- Jakie jest Twoje marzenie?
- Co to jest?
- Marzenie? To coś do czego dążysz i czego pragniesz.
- W takim wypadku, moim marzeniem jest śmierć.
Pierwsze wspomnienie. Ciemność i chłód. Zapach wilgoci. Nie ma nikogo obok Ciebie. Nagłe ostre światło które dochodzi gdzieś z góry. Delikatnie rozprasza mrok. Umarłem? Głosy których nie rozumiesz. Słowa które nic dla Ciebie nie znaczą. Pojawiają się i znikają. Nie wołasz nikogo bo nawet nie wiesz jak to zrobić. Błoga nieświadomość i tęsknota ku czemuś czego nigdy się nie miało.
Drugie wspomnienie. Błysk stali połączony z karmazynem. Jedno uderzenie za niewłaściwą postawę. Trzy za zbyt krzywy ukłon. Znowu dostajesz baty za złe spojrzenie. Za okazanie emocji na chudej twarzy. Chcę umrzeć. Ból który przedziera się przez kości wprost do głowy i serca. Tak potężny, iż sprawia utraty przytomności. Krzyczysz głośno. Lecz oni wciąż na nowo tną Cię i zszywają. Tłumaczą, że jesteś zepsuty. Z uporem wciąż to powtarzają. Nie chcesz być naprawiony. To tak strasznie boli.
Trzecie wspomnienie. Ciężki trening. Bardzo ciężki. Kończą dopiero gdy nie możesz się ruszać. Gdy złamana kość zaczyna wystawać spod skóry. Sześciu specjalnych ludzi. Mówili o sobie “treserzy”. Pluli na Ciebie gdy nie potrafiłeś się podnieść. Umrzyjcie. Dali Ci twardą lekcję o życiu. O tym, iż nie jesteś jak oni. Bronią wpajają Ci prawdę znaną od najmłodszych lat. Nie jesteś człowiekiem i nigdy nie będziesz. Jesteś mniej warty od nich. Duszenie w klatce piersiowej znika wraz z upływem dni. Godzisz się z faktami.
Czwarte wspomnienie. Karmazyn. Tak wiele karmazynu. Och i ten zapach który Cię oszołomił. Droga niby tak prosta a zabiera tak mnóstwo czasu. Gubisz się. Gdy otwierasz drzwi oślepia Cię światło dnia. Umrę. Płaczesz. Nareszcie dosięgasz to światło które zawsze widziałeś gdzieś z góry. Wyciągasz w jego kierunku swe blade dłonie upstrzone czerwienią. Dajesz ogrzać się jego promieniom. Oni Cię znajdą. Dopadną. Ponownie zakują w kajdany. Połamią Ci kości. Znowu będą chcieli Cię naprawić. Ale do tego czasu uciekaj. Biegnij. Szybciej.
Doskonałość. Chcieli Ci tak dać na drugie imię. Wiesz jak jest to w języku leśnych elfów? Perfectum.
Śmierć. Tak dali Ci na pierwsze imię. Wiesz jak to jest w języku mrocznych elfów? Morte.
Krew. Miała Cię napędzać. Wiesz jak to jest w języku orków? Sang.
Posłuszeństwo. Wymusili je na Tobie. Wiesz jak to jest w języku krasnoludów? Obediencia.
“Zapamiętaj to do końca swego żałosnego życia. Jesteś mniej warty niż pies. Jeśli ktokolwiek Cię zabije to nikt się tym nie przejmie bo to jak zabicie jednego głupiego zwierzaka. Pasożyta. Potwora.”
Kajdany ciążą Ci na nadgarstkach i kostkach. Od jak dawna je masz? Nie znasz przecież niczego innego. Niczego poza czterema zimnymi ścianami wypełnionymi dniem wczorajszym. Jesteś niczym! Kruszysz się na dźwięk czyichkolwiek słów. Wpajana przez nich mantra przez wiele lat. Wyryte na skórze znaki które przepaliły Twoją siłę woli. Wyrwano Ci kręgosłup bo jest Ci niepotrzebny. Masz być posłuszny i nie dbać o siebie. A więc stałeś się tym co tak skrzętnie hodowali. Jesteś potworem. Nie ma bólu który potrafiłby chociażby wykrzywić Twoją twarz w grymasie braku komfortu. Otaczasz się całunem ciemności która jest Twoją matką. Pamiętasz? Zapach trawy i rozmowy bez wymierzonej kary? Pamiętasz smak jej krwi? Twoja wola i Twój umysł należą tylko do nich. Twoje ciało to broń. Żyjesz tylko dlatego bo Ci pozwolono. Wracaj do Ciemności. Wracaj do szeregu. Uduś się blaskiem księżyca i szeptami sięgających resztek twej duszy. Co byś robił poza Ciemnością? Nie potrafisz nic poza zabijaniem. Mordowaniem. Rozcinaniem. Dźganiem. Duszeniem. Wyrywaniem. Drapaniem. Krzyczeniem. Jesteś powierzony ciemności. Jesteś Potworem który ma służyć ludziom. Wydłubujesz swe oczy i przełykasz gorzki smak łez. Nie umrzesz. Nie możesz. Lecz nie potrafisz również żyć.
“O czterej. Zwracam się do Was z prośbą o dobry sen. Tylko o tyle. Nie chcę śmierci tych co mnie ścigają bo sam ich zabiję. Nie chcę abyście uleczyli me rany gdyż to niemożliwe. Nie chcę abyście pokazali mi jak żyć bo na to jest za późno. Proszę Was tylko o spokojny sen. O brak koszmarów przynajmniej przez jedną noc. Nie proszę Was o wybaczenie. Bo rzeczy których się dopuściłem nie idzie wybaczyć.”
- Czasami rozmyślam o tym jakby to było gdyby mnie zabito zaraz po tym jak się narodziłem.
- To trochę straszne i smutne, nie uważasz?
- Nie. To wesołe myśli. Pełne nadziei. Umarłbym jako równy ludziom.
- Ale możesz marzyć o tym co by się stało gdyby twoja matka…
- Nie. Nie wpłynąłbym na jej charakter w żaden sposób. Mogę więc marzyć o swej śmierci. O tym jak prawie byłem wam równy.
- Chciałabym…
- Ale nie możesz. Jestem Potworem. Czymś. Ty jesteś człowiekiem. Jestem stworzony. Wyhodowany tylko po to aby wam służyć. I nawet ty nie możesz tego zmienić.
Chciałbym to wszystko zmienić. Zamknąć w jakimś kufrze i wyrzucić na dno oceanu. Ale nie mogę. Nie potrafię. Nie idzie starego psa oduczyć raz nauczonych sztuczek. Tych dzięki którym dostawał jeść. Tym które pozwalały mu żyć. Chciałbym wrócić do tych chwil. Do zapachu trawy. Do jej śmiechu. Do tych rozmów prowadzonych bez strachu kary. Chciałbym cofnąć czas i móc ją ocalić przed samym sobą. Chciałbym zapomnieć smak jej krwi. Lecz widziałem w jej oczach zrozumienie. Dlaczego musiałaś mnie wtedy do siebie przytulić? Wiesz jak bolało gdy Twoja dłoń bezwładnie opadła? Gdy twoja uśmiechnięta twarz wyszeptała “wybaczam”? Chciałbym abyś mnie nienawidziła. Gardziła mną. Ale nie potrafiłaś prawda? Chciałbym móc cofnąć czas. Nie potrafiłbym tego zmienić. Lecz chciałbym spędzić z Tobą trochę więcej czasu. Chciałbym móc znowu poczuć ten zapach trawy. Nawet jeśli nie widzieliśmy nieba. Chciałbym dowiedzieć się o Tobie więcej. Chciałbym…
- Kiedyś stąd wyjdziesz, wiesz? Ale nie po to aby znowu zabijać na ich zlecenie, ciemną nocą.
- Mhm…
- Nie wierzysz mi?
- … ciężko wierzyć w coś tak absurdalnego…
- Ale mi wierzysz, prawda?
- … Tobie… tak…
- Więc pewnego dnia zobaczysz słońce. Wygrzejesz się w jego blasku.
- … tak…
- Chciałabym móc Ci w tym pomóc…
- … ale nie możesz. Ja rozumiem. Więc na razie wystarczy mi, że ze mną rozmawiasz. Że tu jesteś.
- Dziękuję.
- Nie. To ja dziękuję.
Odautorsko:
Gryzie, kopie i co tam jeszcze się nadarzy.
Nie zna podstawowych uczuć.
Czy dasz radę go nauczyć?
Kontakt: lordwmordewol@gmail.com
Życzę powodzenia.
Kłaniam się nisko.
Aktualizacja: 31.08
Aktualizacja: 31.08
Tym razem oficjalnie witam Bezimiennego.
OdpowiedzUsuńJak już udało mi się wspomnieć, jego postać bardzo przypadła mi do gustu. Mam nadzieję, że i tobie będzie się u nas podobać.
Przy okazji zapraszam do wspólnego wątku i życzę weny. ~
S. Talishaar
Witam Bezimiennego!
OdpowiedzUsuńKarta, trzeba przyznać, jest niesamowita i nietuzinkowa.
Życzę pasjonujących i ciekawych wątków. I mam nadzieję, że zawitasz na dłużej na tym blogu.
Na'vescane Sarai