Syknął z bólu, gdy rzucony przez dziewczynę sztylet drasnął go w ramię. Nie zdążył przed nim uskoczyć, a szczerze, nie spodziewał się, że blondynka cokolwiek zrobi. Leniwie obejrzał zranienie. Nic poważnego, nie krwawi obficie. Spojrzał znów na blondynkę. Doigrała się. Chciała bójkę, dostanie walkę o życie.
- Oddaj mi to poroże, potrzebne jest mi. Może potem coś ci dam za nie. Cena nie gra roli. - Powiedziała. Sarai prychnął.
- To tak się pyta o kupno? Najpierw kradniesz, później atakujesz a na koniec pytasz o cenę? - Zapytał, nie kryjąc gniewu w głosie. - Zapłacisz za dużo więcej niż to poroże. Ale najpierw poznasz strażników. - Dodał, uśmiechając się wilczo i mrużąc oczy, złotawe, niczym u kota.
Zaczął się do niej zbliżać, strzelając kośćmi u dłoni. Podrzucała jeden ze swoich sztyletów. Drugi raz Sarai nie da się zaskoczyć, będzie mógł bez problemu odskoczyć przed ostrzem.
Jedną ręką sięgnął po sztylet, przymocowany na pasie na krzyżach, drugą swobodnie trzymał wzdłuż nogi. Powoli objęły ją leniwe płomienie ognia.
- Klawisz więzienny na pewno cię polubi. - Przechylił głowę jakby mówił do dziecka. W tym samym czasie wyciągnął sztylet. Trzymał go w lewej ręce, prawą czarował.
Już miał posłać w jej stronę kulę ognia, a następnie wyskoczyć i zaatakować sztyletem, gdy rozległ się donośny głos, zimny i oschły.
- Co tu się wyprawia? - Rozpoznał ten głos, zanim zobaczył strażniczkę, wkraczającą pomiędzy niego a blondynkę. Strażniczka, ta sama co wcześniej, o włosach białych, jak śnieg i oczach zimnych, jak lód spojrzała na niego z niechęcią. Po chwili nadbiegł drugi strażnik, on za to zaczął rozmawiać z kupcem, który widział całe zdarzenie.
- I jak się teraz wykręcisz? - Sarai zapytał dziewczyny, która go zaatakowała. Uśmiechnął się złośliwie, gasząc ogień z dłoni i chowając sztylet.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz