Patrzeli sobie w oczy przez moment, który chociaż krótki, wydawał się
rozciągać na parę minut i odcinał się na tle ich rozmowy niczym plama
świeżej krwi na śniegu. Spojrzenie zielonych, przypominających gadzie
ślepi ścierało się z pustym wzrokiem obcego; oba próbowały przeniknąć
głębiej i odkryć, z czym mają do czynienia.
Parę sekund później
czas przyspieszył, odzyskując swe normalne tempo. Aenain pokręcił głową,
zrywając kontakt wzrokowy, i syknął. Instynkt podpowiadał mu, że trafił
na równego przeciwnika - nie był tylko do końca pewien, w którym
aspekcie równego. To...stworzenie nie było jedynie zabiedzonym
chłopaczkiem. Cóż, właściwie był ciekawy, jak rozwinęłaby się sytuacja,
gdyby nie przerwał ataku.
Ale na razie nie było czasu na rozmyślanie. Jego duma została urażona.
- Oczywiście, że jest dobra - obruszył się. - Jedna z lepszych!
Chłopak
spojrzał krytycznym spojrzeniem na trzymaną w ręku rybę, a potem
ponownie przeniósł wzrok na niego. Ewidentnie nie wierzył.
Kim on właściwie był?
Bo
odpowiedź na pytanie, dlaczego musiał dobrać się akurat do jego ryb,
znał doskonale. Zostały pod opieką przygłuchego Damala - czyli spokojnie
można powiedzieć, że same - a w okolicy nie było nikogo, kto mógłby
zwrócić uwagę na to, że ktoś nieproszony właśnie się do nich dobiera.
Aenain jednak tym razem cieszył się z faktu, że pies nie zareagował;
wolał stracić te parę głupich ryb, niż swojego jedynego przyjaciela.
Nawet jeżeli był leniwym darmozjadem.
Talindyjczyk westchnął,
widząc powątpiewanie na twarzy chłopaka. Uznał, że łatwiej będzie,
jeżeli najpierw rozwieje jego wątpliwości dotyczące nieznanych pojęć.
- Tatarak to te rośliny, z których wyrastają pałki. Wszędzie ich tu pełno - oznajmił z rezygnacją. - A pelikan jest ptakiem. -
Rozpostarł ręce, próbując zobrazować rozmiary opisywanego zwierzęcia. -
Takim biało-czarnym. Z długim dziobem, pod którym ma worek na ryby. I
łyka je w całości, tak jak ty przed chwilą próbowałeś.
Cóż, wydawało mu się, że te definicje były wystarczająco wyczerpujące. Jego wzrok powędrował ku trzymanej przez chłopaka rybie.
-
Mogę pokazać ci, jak się je przyrządza - zaproponował. Wyciągnął rękę, w
odpowiedzi na co złodziejaszek przycisnął swoją zdobycz do piersi.
Nie
wiedział, dlaczego w ogóle cokolwiek mu zaproponował. Chciał zrobić
dobry uczynek? Złodziej przypominał mu ludzi z dawnych lat? A może to
tylko fakt, że chłopak widział, jak zmienia postać, i czuł chęć
wymuszenia na nim obietnicy, że nikomu o tym nie powie?
- No,
chodź. Trzeba ją wypatroszyć i zobaczyć, czy została jakaś sól -
ponaglił go. - I wciąż jesteś paskudnym złodziejaszkiem, nie myśl sobie.
[Ale ryby to ty szanuj. xD]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz