☀☀☀
Kasztanowe kosmyki włosów sięgały postawnych ramion mężczyzny, raz w roku nadzorującego wszelkich obyczajów związanych ze Świętem Fearchara. Przyodziany był w długi płaszcz, barwy karmazynu, zapięty na ramionach, łopoczący na zrywającym się wietrze. Na jego głowie, okraszona piętnem czasu, widniała czaszka tura. Utrzymywała ona skórę odyńca, , dzielnie walczącego podczas jesiennych polowań, gdy śmierć przyszła i po niego. Energicznymi rucham zagarniał przychodnych, wierzących czy nie, nieistotne było dla niego. Ozdobne bransolety z metalu, dzwoniły przy każdym jego ruchu. Reszta ubioru mężczyzny nie była gorsza - odświętne, wspaniałe tkaniny mieniły się żywymi barwami przy najdelikatniejszym świetle. Promiennym uśmiechem, malującym się na ogorzałej wiatrem i słońcem, porośniętej ciemną brodą twarzy, a także i gestami dłoni, zapraszał ich do uczestnictwa w święcie, prowadził ich za sobą, prosto w ciemność, niemalże wymagając od nich zaufania i wiary. Niebo powoli
czerniało, a mieszkańcy schodzili się bez końca. A mężczyzna, który jako wysłannik boga doglądał Dnia Płomienia, patrzył na coraz to nowsze twarze, przyjemne mu jak żadne
inne. Dla tych osób, mężczyzna zdawał się niczym głos płomienny na ziemi, opleciony błogosławieństwem Fearchara. Jego miedziano-złote oczy, choć względnie dzikie, idealnie pasowały do wydarzeń, co w kolejnych dniach
nastąpić miały. Donośny głos kapłana niósł się daleko, mieszany raz za razem z radosnym
śmiechem. Jak wieszcz, siedząc na skórach zwierzęcych, ze sztyletem ozdobnym u pasa i mieczem wojownika przy ogniu, gawędził i opowiadał. Jego historie, niczym żywe, widniały przed oczami słuchaczy. Trwały do czasu, zmrok zapadł na dobre, a najkrótsza noc roku zaczęła
się w królestwie.
Przemowa
zakończyła się, ale wraz z tym rozpoczęło się dalsze świętowanie. Dookoła stosu z czaszką poustawiane były mniejsze ogniska, jednak drewno w nich było wilgotne od innego typu aromatycznych olejków. Krąg
ten również powinien zostać rozpalony, dlatego zarówno ci, którzy chcieli, jak i ci, którzy
czuli powinność brania udziału w obrzędach, musieli podjąć się wysiłku, by rozniecić ogień i nieść go jak najdalej, podpalając ustawione w pobliżu charakterystycznych miejsc, dróg i domostw pochodnie. Nigdzie indzie ognia nie było, a nawet nie wypadało rozpalać,
dlatego tak ważne jest niesienie ognia Fearchara dla trwania całego święta. Jednak, rozświecenie pochodni do najłatwiejszym zadaniem nie jest, bowiem patyk rozżarzony z własnego paleniska trzeba wyjąć i to za jego pomocą szerzyć ogień. To pierwsza z zabaw jakiej wieszcz miał doglądać, a jedna z jego ulubionych, ze względu na jej wpływ na kolejne obrzędy.
☀☀☀
Informacje ogólne: Witajcie zatem w pierwszym evencie na Drothaer. Jak widzicie powyżej, zamieszczony jest wątek fabularny dotyczący początku obrzędów. Zatem czas na was, by napisać opowiadanie dotyczącego ów początku święta, nie wybiegając w dalsze działania poza spisanymi. Przypominam, iż można uwzględnić wcześniejsze wydarzenia z życia postaci przed rozpoczęciem obrzędów, a także o tym, że warto czytać opowiadania innych uczestników, gdyż są one ze sobą powiązane. Kiedy każdy odpisze na część pierwszą, pojawi się odpis Mistrza Gry z dalszym wątkiem fabularnym oraz skierowaną do każdej postaci kwestią, do której trzeba się będzie zastosować. Pamiętajmy, iż nie możemy kontrolować postaci należących do innych uczestników, bowiem taki przywilej posiada jedynie Mistrz Gry. Opowiadania należy tytułować: "Noc Płomienia #[analogicznie numer opowiadania] - [imię postaci]". W razie pytań prosimy pisać.
Miłej zabawy!
Miłej zabawy!
Administracja Drothaer
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz