Ciekawiło go wszystko jak dziecko które dopiero poznaje Świat. Dlatego też jego pytania często wydawały się innym wręcz nienormalne. Wiadomości podstawowe które powinien posiąść w wieku dziecięcym zastąpiły wiadomości o tym gdzie najlepiej dźgnąć przez pancerz aby zabić. Albo również jak obronić się przed szarżującym człowiekiem. Nie uczono go jak gotować a o rozpoznaniu jedzenia nie było mowy. Miał tylko jeść to co dostawał na talerzu od Nich. Wszystko inne było złe i nieznane. O mało przez to nie zginął gdy w końcu udało mu się uciec, nieprawdaż? Pytania były dla niego ważne lecz najwyraźniej reszcie ludzi przeszkadzały. Więc gdy tylko spotkał duszę podobną do tego mężczyzny od razu uczepiał się jej przynajmniej na bezpieczną odległość aby dowiedzieć się jak najwięcej. Nie potrzebował wyczerpujących odpowiedzi lecz jakichkolwiek. Gdy usłyszał głos mężczyzny spojrzał na niego automatycznie i delikatnie potaknął głową. Czyli... on też patroszył ludzi? Delikatnie opuścił wzrok wciąż zaciskając dłonie na nowo jakby ryby tak naprawdę nie oddał jej prawowitemu właścicielowi. Powiódł za nim wzrokiem gdy ten ruszył w kierunku chaty by po chwili ruszyć za nim. Bezszelestnie, tak jak go uczono. Znał słowo morderca lecz nie znał słowa złodziej. Słysząc kolejną odpowiedź mężczyzny potaknął powoli głową. Zmarszczył delikatnie brwi. Zaraz. Czy to oznaczało... Jesteś złodziejem. Wpatrywał się w puste rybie oczy jakby mogły mu na to odpowiedzieć. Odezwał się wciąż stoickim głosem.
- Czy złodziejem może być ktoś kto nie wie co to jest? - podniósł wzrok na mężczyznę. Jego pytanie brzmiało zupełnie tak jak dziecka które próbuje nauczyć się jak działa Świat. Odpowiedzi mężczyzny były dla niego odpowiednie. Nie zaśmiecały ogólnego zastosowania danego słowa tylko wprost tłumaczyły o co chodzi. Oczekiwał na kolejne odpowiedzi stojąc w bezpiecznej odległości od mężczyzny. Przerzucał zainteresowany wzrok z ryby na właściciela. Słysząc kolejną odpowiedź powiódł wzrokiem za wskazanymi sieciami i gdy je dojrzał potaknął głową. A więc po to ładują je na swoje łodzie. Obrócił głowę aby ponownie spojrzeć mu w dzikie oczy. Czyli jednak był zmiennokształtnym. Słysząc odpowiedź na ostatnie pytanie najwyraźniej długo się zastanawiał po czym powoli potaknął głową. Widział w tym stwierdzeniu sens jednakże... Oni również Ciebie nie atakowali. Delikatnie zmarszczył brwi gdy jego puste oczy zaszły delikatnie mgłą. Odezwał się cicho.
- Bo by mi kazano... - pogrążył się w zawieszeniu rozważając jego jak i własne słowa. Ożywił się nagle gdy mężczyzna wszedł z nożem w ręce; wyglądał niczym nastroszony kot w każdej chwili gotowy do kontrataku. Gdy jednak mężczyzna usiadł na nowo rozluźnił się bardziej skupiając się na ostrzu przecinającym rybi brzuch. Przez moment spojrzał nawet na psa ale wyglądało to raczej na rozeznaniu się w sytuacji niczym dzikie zwierzę które usłyszało jakiś niepokojący dźwięk. Wszystko wyglądało kompletnie inaczej niż u większych stworzeń. W ogóle nie wyobrażał sobie aby cokolwiek z ryby wyciągać. Czy później będą to jedli? Spojrzał na psa i przechylił delikatnie głowę. Wygląda na to, iż mu smakowało. Powrócił do uważnego przyglądania się ruchom mężczyzny zupełnie jakby naprawdę pierwszy raz widział jak ktoś przygotowuje rybę. Postanowił usiąść na gołej ziemi wciąż przyglądając się pracy ciemnowłosego. Słysząc kolejne wypowiedziane słowa potaknął delikatnie głową i zmarszczył brwi. Chciał wiedzieć więcej. Ponownie odezwał się z spokojem w głosie.
- Przyprawić czyli... sól? A upiec? I co to znaczy czerstwy? - nie odrywał wzroku od tego jak przygotowuje się rybę. Wiedział co to chleb gdyż kiedyś widział ich cały stragan a człowiek krzyczał zachwalając jego wszelkie walory. Równie głośno krzyczał gdy jasnowłosy uciekał z bochenkiem pod pachą. Dodał już trochę ciszej.
- I czy można już ją zjeść? - ryba w jego mniemaniu wyglądała już na gotową. Bo tylko o to chodziło, prawda? Aby wyglądała smacznie.
[Kuchnia z krokodylem - asystenci - rozleniwiony pies i taki jeden co nic nie wie xD]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz