Moje czujne uszy wychwyciły ciekawe informacje, jakie przewinęły się w tej rozmowie.
Wypiłam do końca miód, z pucharka zalegającego w mojej prawicy.
-Hmm. Może być ciekawie... -Mruknęłam pod nosem, poprawiając swój pas za którym zalegała zakrzywiona szabla.
Błysk moich złotawych ślepi spoczął na rozmówcy trójgłowego - w tedy też spostrzegłam, że i On mnie obserwuje.
Odwróciłam się do baru i wymieniłam kilka gestów z barmanką, by następnie dosiąść się z dwoma już pucharkami pełnymi przedniego miodu. Kiedy podeszłam do jego stolika opuścił głowę udając, że mnie nie obserwował. - Jeden z kielichów podsunęłam mu niemal pod nos. Dopiero w tym momencie, spojrzał na mnie jakby z zaskoczeniem.
-Lubisz ryzyko ? -Zapytałam pomijając zbędne powitania.
-W zależności, od rodzaju ryzyka. -Odparł, podejrzliwie łypiąc na zawartość kielicha.
Oparłam się wygodnie o oparcie krzesła, można by rzec że wręcz wulgarnie jak na kobiecą naturę. - Położyłam nogi o blat stołu i odchyliłam się na krześle wyciągając fajkę spod pazuchy. Nie śpieszyłam się z ubijaniem tytoniu czy z podpaleniem go.
-Chodzi o Waszą rozmowę. -Powiedziałam, wskazując głową na tłukących się łowców głów z klientelą knajpy. Jakiś zbłąkany nóż, świsnął w naszą stronę - podniosłam dłoń i złapałam go w dwa palce.
-Nie zechcesz przypadkiem kompana do wykonania Tego zadania ? -Zapytałam, bawiąc się schwytanym nożem i wydmuchując dym z płuc. -Znam dość dobrze ulice stolicy. Ponadto zdolności moje jaki mojego wierzchowca mogą okazać się przydatne. Co Ty na to ? -Zapytałam.
-Nie wiem czy się tym zajmę. -Odpowiedział mało szczerze. -A poza tym, czemu interesuje Cię cudze zlecenie ? -Zapytał.
-Jako iż ostatnio brakuje mi jakiegokolwiek zajęcia, a moja sakwa mocno
cierpiała z powodu Mojego niekiedy "zbyt" hulaszczego stylu życia oraz
braku środków wywołanym brakiem jakichkolwiek zleceń. Rozważałam już czy
nie zwinąć swojego interesu i nie przenieść się do jakiegoś innego
miasta. - A tu proszę, taka heca, ciekawa historia nasuwa mi się sama pod nos... Znaczy... Nam wspólniku. -Poprawiłam się, z hienim uśmiechem na ustach.
-Wypowiedziałaś to w taki sposób, jakbyś już podjęła decyzje. -Burknął.
-Słusznie wnioskujesz. Podjęłam już decyzje, bez względu na to czy zgodzisz się na moją propozycje. Najwyżej będę musiała Cię zabić, albo rozwiązać tę sprawę szybciej od Ciebie. -Wzruszyłam ramionami i rzuciłam nożem tuż przy kielichu. -Co wybierasz ?
Moja łasość na zarobek, aż zabrzęczała mi w głowie wywołując tym samym coś na kształt wyrzutów sumienia. - Więc podrapałam się w tym miejscu, skutecznie zagłuszając dawno nie używane sumienie. Cóż nawet żeby się przenieść do innego miasta potrzebowałam gotówki... dużo gotówki. - A ta sprawa nimi pachniała.
<Sarai ?>
<Cóż, widać Kiler na prawdę jest w potrzebie albo skutecznie swoją chytrością maskuje zwyczajną dobroduszną chęć pomocy bliźniemu... XD>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz