poniedziałek, 14 sierpnia 2017

Od Reker'a cd. Kiara

Wbiegając do swojego domu moje serce zabiło dwa razy szybciej. Nie na pewno nie był to efekt zmęczenia tylko strachu. Z każdym krokiem gdy byliśmy coraz bliżej odpowiednich drzwi prowadzących do pokoju mojej, małej siostrzyczki odczuwałem strach, że jednak mogę zobaczyć ją martwą. Błagałem w myślach, żeby jednak wszystko poszło zgodnie z planem. Przecież się nie spóźniliśmy! Nie było nas tylko cztery dni! Cztery długie dni... Nie czekając już ani chwili dłużej nacisnąłem klamkę oraz wparowałem do środka wraz ze swoją starą przyjaciółką jak huragan. W pomieszczeniu obok złotowłosej siedział tylko ojciec, który od razu zadarł głowę do góry i spojrzał na nas uważnie, lecz gdy nas rozpoznał od razu się uspokoił i posłał nam łagodne, ale pełne smutku spojrzenie. Na szczęście Maddy jeszcze oddychała na co miałem zamiar odetchnąć z ulgą, ale jak to się mówi "Nie chwal dnia przed zachodem słońca".
- Mamy wszystkie potrzebne rzeczy - odezwałem się do ojca, u którego zawitała teraz nadzieja. Kiara już dawno zabrała się do przyrządzania lekarstwa na tą okropną chorobę więc wystarczyło teraz tylko czekać na rozwój wydarzeń. Nikt teraz nie mógł być spokojny. Ja praktycznie cały czas kręciłem się po pokoju co było zachowaniem dla mnie nadzwyczajnym, ponieważ zazwyczaj siedziałem cicho i tłumiłem w sobie wszystkie emocje, a ojciec... Ojciec odczuwał tylko strach o swoje najmłodsze dziecko. W sumie to mu się w cale nie dziwię, bo nikt chyba nie chciałby stracić swojego dziecka. Jeśli chodzi o moją ranę po postrzale łucznika nawet mnie nie boli, gdyż mam wysoką odporność na takie rzeczy. Pamiętam, że wiele razy jak byłem młodszy spadałem z drzew czy też przeżywałem bliskie spotkania ze zwierzyną... Chyba to jednak mi pomogło i choć było strasznie to teraz wspominam to z uśmiechem na ustach czy też żartując z tamtych rzeczy co dla niektórych może być niedorzeczne, ale mnie to nie obchodzi.
****
Po wypiciu przez siostrę ala herbaty, której sam bym chyba nie tknął od razu pojawił się u niej większy spokój i ponownie zasnęła tym razem spokojnym już snem. Gorączka też po kilku minutach zniknęła co wszystkich od razu uspokoiło a ja spojrzałem kątem oka na to całe lekarstwo. Gęsta ciecz koloru zielono-szarego... Ciekawe jak to w ogóle smakuje, bo z wyglądu przypomina mi coś okropnego. Chciałem się już odwrócić w stronę niebieskookiej i jej podziękować, lecz tej już nie było. Nagle pojawili się też dziadkowie z moją matką, którzy z radością patrzyli na już prawie zdrową dziewczynkę. Niesłyszalnie wyszedłem z pomieszczenia oraz znalazłem blisko drzwi list. Bez wahania podniosłem go z ziemi, gdyż musiał się zsunąć z półki. Będzie już z nią dobrze, wszystkiego dobrego - przeczytałem w myślach oraz skojarzyłem, że to Kiara, która chyba nie chciała już "przeszkadzać". Nie ładnie uciekać droga pani przed podziękowaniami - pomyślałem sobie jeszcze po czym wróciłem ponownie do pokoju a raczej oparłem się o drzwi.
- A Kiara gdzie? - zapytał nagle ojciec podchodząc do mnie bliżej przez co spojrzałem na niego zdziwiony.
- Skąd wiesz, że tak się nazywa? - odpowiedziałem mu pytaniem na pytanie.
- Spotkałem przedwczoraj jej ojca... Też tutaj mieszkają i prowadzą karczmę - rzekł a ja zacząłem szybko łączyć fakty - Nie myśl tyle, bo ci się mózg przegrzeje - dodał żartobliwie po czym pogłaskał mnie po głowie - Nagroda czeka na nią w jej domu. Bardzo dobrze się spisaliście! Pewnie jesteś głodny... Zaraz będzie kolacja i nigdzie nie uciekniesz - powiedział jeszcze a ja po prostu uległem. Miałem ochotę na mięso... Dużo mięsa!

<Kiara? :3 Ty wiesz już jaka to nagroda xd>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz