Wyszłam po cichu z pokoju złotowłosej, a następnie zostawiłam im kartkę na szafce, po czym wyszłam z ich domu, wsiadłam na Alkatrasa i dałam mu znak żeby ruszał. Tak jak myślałam ogier od razu ruszył, lecz spokojnym tempem, gdyż był zmęczony, a ja z resztą nie narzucałam mu szybkiego tempa. Spisał się przez te dni na medal i cieszyłam się że mi towarzyszył tak wiernie.
Las jak zawsze był przepiękny... Choć była noc i po tylu wrażeniach byłam padnięta, to i tak rześkie powietrze nocne mnie cieszyło. Byłam co prawda głodna jak wilk, gdyż dzisiejszego dnia mało się zatrzymywaliśmy na odpoczynek, a w dodatku utarcie tych trzech ziół i zrobienie z nich lekarstwa nie było łatwe.
Zsiadłam spokojnie z grzbietu swojego wierzchowca, wprowadziłam go do boksu, który mieścił się też w domu ale tak jakby w piwnicy, bo to był taki dom połączony ze mini stajnią, więc wystarczyło ze zeszłam tylko po paru schodkach i miałam już stajnię.
Wracając jednak do rzeczywistości, to zsiadłam szybko z konia, rozsiodłałam go, wyczyściłam,dałam świeże jedzenie oraz picie, po czym dostał marę marchewek z jabłkami, po czym poszłam na górę.Od razu gdy weszłam do kuchni, na stole zobaczyłam ogromny kawał mięsa! Byłam w totalnym szoku i nie wiedziałam skąd to się tu wzięło, oraz kto to tu przyniósł.
Znalazłam tylko karteczkę że dziękują mi za pomoc, wiec domyśliłam się szybko że chodzi o Blackfrey'ów. Nie czekając długo zaczęłam przygotowywać sobie mięso na kolację i naprawdę się cieszyłam, bo dawno nie jadłam mięsa z dzika! Resztę schowałam żeby się nie zepsuło, a później po wyczekiwanym czasie najadłam się smacznego mięska.
*****
Minął
jakiś tydzień. Przez ten czas porządnie wypoczęłam z Alkatrasem i przez
noce rabowałam bogatych i dawałam biednym, no ale sobie też sobie
zostawiałam dość dużo Oreinów. Dzisiejszej nocy wyruszyłam sobie ukraść
znowu czyjeś Oreiny i nawet mi się to udało, mimo tego iż nie było łatwo
ale dostałam swoje upragnione pieniądze.On i tak miał ich za dużo i wydawał je na prostytutki czy tez drogie wina albo cygara, więc mnie się to bardziej przydawało by przetrwać niż jemu! Skakałam sobie właśnie po dachach, wracając powoli do mojego wierzchowca, który czekał na mnie ukryty i nie widoczny w gęstych krzakach, gdy nagle zobaczyłam jakąś ciemną postać przed sobą.
Był ciężko ranny, gdyż widziałam pełno krwi, lecz gdy na mnie spojrzał... Te złote oczy... - pomyślałam sobie - Reker?! Co mu się stało na Boga?! - przeszło mi jeszcze przez myśl, a wtedy nagle mnie zaatakował! No tak trucizna... Przecież ma typowe źrenice po tym cholerstwie - prychnęłam na siebie w myślach z pogarda za głupotę i zaczęliśmy walczyć, lecz ja chciałam go jakoś ogłuszyć byśmy sobie nie wyrządzili większej krzywdy. Jednak jak było widać trucizna zbyt go opanowała i mnie nie poznawał, a z resztą jak miał mnie rozpoznać skoro byłam w swoim przebraniu złodzieja?! Kurde zawsze musi być pod górę nigdy z górki... Muszę ratować jakoś tego matoła.
< Reker? ;3 co tam ci się stało? xdd >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz