Po takim wysiłku jakim miałam w poprzednią noc, spałam jak suseł!
Jednak cieszyłam się że mogłam sobie nieco zarobić. Gdy dzisiaj rano się
obudziłam, no w zasadzie to koło południa, więc teoretycznie powinnam
jeść już obiad a nie śniadanie ale cóż...
To bolały mnie
wszystkie mięśnie. Dawno tak wysoko się nie wspinałam i nie biegałam, a
chodzenie po cichu też jest dość męczące dla mięśni jak zazwyczaj na co
dzień się tego nie używa. Jednak był też plus tego "poranka" taki iż na
stole leżała koperta a w niej były trzy tysiące Oreinów, podziękowania i
dostałam wiadomość iż księgę już ktoś wziął kiedy spałam, więc żeby oto
sienie martwić...
Super ktoś mi paraduje po domu, a ja o tym nie wiem, po prostu świetnie!
mruknęłam niezadowolona w myślach, lecz postanowiłam temu gościowi
odpuścić, bo w końcu dzięki niemu zarobiłam dobre pieniądze w krótkim
czasie, nie licząc oczywiście tego że sama rabuję tych paskudnych
bogaczy, bo tych dobrych to ja zostawiam w spokoju bo nikomu nie szkodzą
ani nic!
Tych złych zawsze trzeba się jakoś pozbywać, albo kraść
im pieniądze i najlepiej oddawać tym co mają przez nich źle albo tym
biednym, co stracili domy.
Miałam troszkę takich ludzi i od czasu
do czasu dawałam im pieniądze, żeby mogli jakoś wyżyć, czy też
przetrwać później zimę, bo te zazwyczaj są ciężkie, lecz ostatnio
bogowie są nieco bardziej łaskawi i są lekkie od pewnego czasu, ale to
dla takiego człowieka bez dachu nad głową katastrofa! Niektórzy już
sobie znaleźli jakieś domy i nawet pracę dzięki ojej pomocy, co
sprawiało iż robiło mi się ciepło na sercu, zważywszy iż to najczęściej
są rodziny z małymi dziećmi!
Masakra mówię wam! Wracając jednak
do tematu, to wstałam z łóżka, zeszłam na dół i gdy miałam już sobie
robić śniadanie,nagle do mojego domu, ku mojemu wielkiemu zdziwieniu
wparował Reker! Zupełnie bez pukania ani nic... Chciałam już go
opierdzielić na czym świat stoi, lecz on pierwszy wszedł mi w słowo i
wyszło że znowu jako zielarz byłam potrzebna.
Postanowiłam że
kolejny dzień odpuszczę sobie jedzenie, choć byłam zmęczona a żołądek
mnie już cisnął. Spojrzałam na Rekera uważnie i kiwnęłam zgodnie głową.
-
Pojadę! Przyszykuję tylko zioła i konia na szybko - rzekłam, na co on
tym razem skinął głową na znak iż rozumie i zaczęłam pakować zioła i
inne przydatne rzeczy do robienia lekarstw, a później zbiegłam szybko po
Alkatrasa, którego szybko osiodłałam, wsiadłam na niego i ruszyłam za
Rekerem znowu. Jechaliśmy bardzo szybko więc w domu tego Arona byliśmy
już po niecałych piętnastu minutach. Gniadosz spisał się jak zwykle
świetnie, dzięki czemu zasłużył sobie na smakołyki jak wrócę z nim do
domu, ale teraz nie o tym!
Reker zaprowadził mnie do domu, gdzie
przebywał ten Aron, a kiedy weszliśmy Reker dał szybko znać ręką
przyjacielowi, żeby nic nie mówił, ponieważ był bardzo zdziwiony moją
wizytą, ale siedział cicho tylko mnie uważnie obserwował.ja szybko zaś
zaczęłam badać chłopca, który był w złym stanie... Po szybkim lecz
dokładnym badaniu, wiedziałam już że to ta sama choroba!
- I co z nim? - spytał Aron, kiedy zobaczył że przygotowuję składniki, które wcześniej wyjęłam z torby.
-
To ta sama choroba na którą zachorowała sistra Rekera... Jak widać się
rozprzestrzenia szybciej niż myślałam! Będzie dobrze jeśli zrobię
lekarstwo... Powinien przeżyć - powiedziałam skupiając się na tarciu
ziół.
- Ale co to za choroba? - dopytywał.
- To tak zwana
zaraza Redini... Nowa choroba, wiec nie jest przez wszystkich zaraza,
lecz jednak coraz więcej zielarzy o niej wie przynajmniej w naszym
mieście - odparłam spokojnie.
- Skąd się to bierze? Staraliśmy być ostrożni z myciem rąk i takich tam - stwierdził.
-
Z tego co udało mi się dowiedzieć, ta choroba zostaje przenoszona drogą
pokarmową... Skażone owoce, woda... Jednak bardziej przyczyną są owoce,
lecz nie wiemy skąd się to bierze, dlaczego i jak temu zapobiec, no i
oczywiście gdzie są takie owoce! - powiedziałam nieco zdenerwowana.
- Nie jedliśmy ostatnio owoców - rzekł zamyślony - Od wody raczej nie bo i mi by coś było - dodał po chwili namysłu.
-
Być może młody coś zjadł, a Ci nawet tego nie powiedział... Dzieci
ukrywają wiele rzeczy! Wiem to z reguły i po sobie z resztą jak byłam
dzieckiem. Być może ktoś mu dał zatrute owoce i tak doszło do tego
wszystkiego. Wystarczy jeden kęs do zarażenia, a później zarażony umiera
w męczarniach - rzekłam ponuro a on pobladł.
Reker wtedy go
usadził, a ja, tak jak było w przypadku siostry przyjaciela, zrobiłam z
tego herbatę i poczekałam do wieczora, gdzie później jakoś młody to
popił, choć nieźle się krzywił. Dobre to nie było ale cóż...
Przynajmniej pomagało!
Kiedy młodemu po paru godzinach nieco się
polepszyło, wyznał bratu coś na ucho, a on nieźle się wkurzył i gdzieś
wyszedł, prosząc Rekera by się nim zaopiekował na chwilę i wybiegł. Nie
wiedzieliśmy o co chodzi, ale z pewnością później powie Rekerowi co się
stało, bo przecież jemu ufał... Jednak zauważyłam iż nie za bardzo mają
co jeść, więc poleciłam Rekerowi by coś upolował, a ja coś zrobię do
jedzenia, na co chętnie przytaknął.
Oczywiście chłopca cały czas
miałam na oku i zmieniałam mu zimne okłady na czoło. Z torby wyjęłam zaś
czerwone wino. Dostałam je niegdyś od przyjaciela który się tym
zajmuje, a on byle czego nigdy mi nie dawał! Zawsze zapominałam to wyjąć
z boku siodła, ale w sumie to przyda mi się na obiad i stwierdziłam że
zrobię potrawkę z ziemniakami.
Aron inne składniki potrzebne do
tego miał, więc zapowiadało się nawet smacznie. Zamierzałam im to
ugotować na dwa, trzy dni i to z pewnością by wytrzymało tyle czasu,
gdyż sama już tak robiłam, gdy czasem pomagałam mamie w gospodzie.
Po
około godzinie Reker wrócił ze zdobyczą jaka była sarna i szybko
oddzielił futro od mięsa, a później mi je dał, a ja zajęłam się resztą
na obiad, a on robieniem zapasów dla Arona i jego brata młodszego, wiec
każdy miał swoje zadanie. Co jakiś czas doglądaliśmy tam Connora i
poprawialiśmy mu koc, bo się nieco kręcił, ale po za tym spał bardzo
spokojnie.
Szybko pokroiłam cebulę oraz inne warzywa, po czym je
oprawiłam, pokroiłam na drobne kawałeczki, przysmażyłam w kociołku jako,
lecz było ciężko, podlałam je czerwonym winem dość dużo, lecz
spokojnie! Nikt się tym nie schleje to to tylko podkreśla smak mięsa nic
więcej i młodemu też będzie smakować! Później wszystko poddusiłam, a
następnie kiedy miało być niebawem gotowe, obrałam szybko ziemniaki,
ugotowałam je i było wszystko gotowe do zjedzenia. Zrobiłam jeszcze
sałatkę z pomidorami, ogórkiem i śmietaną, po którą poszłam na chwilę bo
było do mleczarza niedaleko i tak oto powstał obiad.
Sama co
prawda byłam głodna jak wilk, lecz uznałam że ja sobie zrobię coś innego
w domu. W sumie tej potrawki wyszło znacznie więcej, lecz wolałam żeby
oni się tym posilili, zważywszy iż oboje wyglądali jak zombie...
Później
wszystko posprzątałam i się przeciągnęłam tak, że aż strzeliło mi w
krzyżu, lecz na szczęście nie tak, żebym nie mogła chodzić, jak to mają
niestety stare babcie. Kiedy wszystko sprawdziłam, usłyszałam że wrócił
Aron, więc uznałam że pora się zwijać...
Tak jak to miałam w
zwyczaju, zostawiłam kartkę z wiadomością że będzie już wszystko dobrze z
chłopcem i przygotowałam mu w dzbanku inną herbatę, żeby w razie
mdłości mu ją podawał i bólów głowy, napisałam im tam że zrobiłam obiad
żeby mieli bo powinni lepiej się posilić po takich stresujących
sytuacjach, zaleciłam odpoczynek i w sumie to było wszystko.
Zostawiłam
kartkę w widocznym miejscu i wymknęłam się niesłyszalnie tylnymi
drzwiami, po czym wsiadłam na grzbiet Alkatrasa i najpierw ruszyłam
stępem, żeby nic nie było słychać że odjeżdżam, a kiedy uznałam że nic
nie będzie słychać, pogoniłam konia do cwału.
W domu byłam dość
szybko, lecz głód mi przeszedł całkowicie, więc napiłam się tylko nieco
wody, oporządziłam gniadosza, dając mu przy tym parę smakołyków i
wyruszyłam w nocy na miasto, gdzie nic specjalnego się nie działo, więc
wróciłam w przebraniu dość szybko, lecz i tak była późna noc... Kiedy
tylko weszłam do domu i ściągnęłam maskę, usłyszałam za plecami znajomy
głos przyjaciela.
< Reker? ;3 to ty tam się w ciemnościach skradasz? xdd >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz