piątek, 25 sierpnia 2017

Od Kiary cd. Reker

Po takim wysiłku jakim miałam w poprzednią noc, spałam jak suseł! Jednak cieszyłam się że mogłam sobie nieco zarobić. Gdy dzisiaj rano się obudziłam, no w zasadzie to koło południa, więc teoretycznie powinnam jeść już obiad a nie śniadanie ale cóż...
To bolały mnie wszystkie mięśnie. Dawno tak wysoko się nie wspinałam i nie biegałam, a chodzenie po cichu też jest dość męczące dla mięśni jak zazwyczaj na co dzień się tego nie używa. Jednak był też plus tego "poranka" taki iż na stole leżała koperta a w niej były trzy tysiące Oreinów, podziękowania i dostałam wiadomość iż księgę już ktoś wziął kiedy spałam, więc żeby oto sienie martwić...  
Super ktoś mi paraduje po domu, a ja o tym nie wiem, po prostu świetnie! mruknęłam niezadowolona w myślach, lecz postanowiłam temu gościowi odpuścić, bo w końcu dzięki niemu zarobiłam dobre pieniądze w krótkim czasie, nie licząc oczywiście tego że sama rabuję tych paskudnych bogaczy, bo tych dobrych to ja zostawiam w spokoju bo nikomu nie szkodzą ani nic!
Tych złych zawsze trzeba się jakoś pozbywać, albo kraść im pieniądze i najlepiej oddawać tym co mają przez nich źle albo tym biednym, co stracili domy.
Miałam troszkę takich ludzi i od czasu do czasu dawałam im pieniądze, żeby mogli jakoś wyżyć, czy też przetrwać później zimę, bo te zazwyczaj są ciężkie, lecz ostatnio bogowie są nieco bardziej łaskawi i są lekkie od pewnego czasu, ale to dla takiego człowieka bez dachu nad głową katastrofa! Niektórzy już sobie znaleźli jakieś domy i nawet pracę dzięki ojej pomocy, co sprawiało iż robiło mi się ciepło na sercu, zważywszy iż to najczęściej są rodziny z małymi dziećmi!
Masakra mówię wam! Wracając jednak do tematu, to wstałam z łóżka, zeszłam na dół i gdy miałam już sobie robić śniadanie,nagle do mojego domu, ku mojemu wielkiemu zdziwieniu wparował Reker! Zupełnie bez pukania ani nic... Chciałam już go opierdzielić na czym świat stoi, lecz on pierwszy wszedł mi w słowo i wyszło że znowu jako zielarz byłam potrzebna.
Postanowiłam że kolejny dzień odpuszczę sobie jedzenie, choć byłam zmęczona a żołądek mnie już cisnął. Spojrzałam na Rekera uważnie i kiwnęłam zgodnie głową.
- Pojadę! Przyszykuję tylko zioła i konia na szybko - rzekłam, na co on tym razem skinął głową na znak iż rozumie i zaczęłam pakować zioła i inne przydatne rzeczy do robienia lekarstw, a później zbiegłam szybko po Alkatrasa, którego szybko osiodłałam, wsiadłam na niego i ruszyłam za Rekerem znowu. Jechaliśmy bardzo szybko więc w domu tego Arona byliśmy już po niecałych piętnastu minutach. Gniadosz spisał się jak zwykle świetnie, dzięki czemu zasłużył sobie na smakołyki jak wrócę z nim do domu, ale teraz nie o tym!
Reker zaprowadził mnie do domu, gdzie przebywał ten Aron, a kiedy weszliśmy Reker dał szybko znać ręką przyjacielowi, żeby nic nie mówił, ponieważ był bardzo zdziwiony moją wizytą, ale siedział cicho tylko mnie uważnie obserwował.ja szybko zaś zaczęłam badać chłopca, który był w złym stanie... Po szybkim lecz dokładnym badaniu, wiedziałam już że to ta sama choroba!
- I co z nim? - spytał Aron, kiedy zobaczył że przygotowuję składniki, które wcześniej wyjęłam z torby.
- To ta sama choroba na którą zachorowała sistra Rekera... Jak widać się rozprzestrzenia szybciej niż myślałam! Będzie dobrze jeśli zrobię lekarstwo... Powinien przeżyć - powiedziałam skupiając się na tarciu ziół.
- Ale co to za choroba? - dopytywał.
- To tak zwana zaraza Redini... Nowa choroba, wiec nie jest przez wszystkich zaraza, lecz jednak coraz więcej zielarzy o niej wie przynajmniej w naszym mieście - odparłam spokojnie.
- Skąd się to bierze? Staraliśmy być ostrożni z myciem rąk i takich tam - stwierdził.
- Z tego co udało mi się dowiedzieć, ta choroba zostaje przenoszona drogą pokarmową... Skażone owoce, woda... Jednak bardziej przyczyną są owoce, lecz nie wiemy skąd się to bierze, dlaczego i jak temu zapobiec, no i oczywiście gdzie są takie owoce! - powiedziałam nieco zdenerwowana.
- Nie jedliśmy ostatnio owoców - rzekł zamyślony - Od wody raczej nie bo i mi by coś było - dodał po chwili namysłu.
- Być może młody coś zjadł, a Ci nawet tego nie powiedział... Dzieci ukrywają wiele rzeczy! Wiem to z reguły i po sobie z resztą jak byłam dzieckiem. Być może ktoś mu dał zatrute owoce i tak doszło do tego wszystkiego. Wystarczy jeden kęs do zarażenia, a później zarażony umiera w męczarniach - rzekłam ponuro a on pobladł.
Reker wtedy go usadził, a ja, tak jak było w przypadku siostry przyjaciela, zrobiłam z tego herbatę i poczekałam do wieczora, gdzie później jakoś młody to popił, choć nieźle się krzywił. Dobre to nie było ale cóż... Przynajmniej pomagało!
Kiedy młodemu po paru godzinach nieco się polepszyło, wyznał bratu coś na ucho, a on nieźle się wkurzył i gdzieś wyszedł, prosząc Rekera by się nim zaopiekował na chwilę i wybiegł. Nie wiedzieliśmy o co chodzi, ale z pewnością później powie Rekerowi co się stało, bo przecież jemu ufał... Jednak zauważyłam iż nie za bardzo mają co jeść, więc poleciłam Rekerowi by coś upolował, a ja coś zrobię do jedzenia, na co chętnie przytaknął.
Oczywiście chłopca cały czas miałam na oku i zmieniałam mu zimne okłady na czoło. Z torby wyjęłam zaś czerwone wino. Dostałam je niegdyś od przyjaciela który się tym zajmuje, a on byle czego nigdy mi nie dawał! Zawsze zapominałam to wyjąć z boku siodła, ale w sumie to przyda mi się na obiad i stwierdziłam że zrobię potrawkę z ziemniakami.
Aron inne składniki potrzebne do tego miał, więc zapowiadało się nawet smacznie. Zamierzałam im to ugotować na dwa, trzy dni i to z pewnością by wytrzymało tyle czasu, gdyż sama już tak robiłam, gdy czasem pomagałam mamie w gospodzie.
Po około godzinie Reker wrócił ze zdobyczą jaka była sarna i szybko oddzielił futro od mięsa, a później mi je dał, a ja zajęłam się resztą na obiad, a on robieniem zapasów dla Arona i jego brata młodszego, wiec każdy miał swoje zadanie. Co jakiś czas doglądaliśmy tam Connora i poprawialiśmy mu koc, bo się nieco kręcił, ale po za tym spał bardzo spokojnie.
Szybko pokroiłam cebulę oraz inne warzywa, po czym je oprawiłam, pokroiłam na drobne kawałeczki, przysmażyłam w kociołku jako, lecz było ciężko, podlałam je czerwonym winem dość dużo, lecz spokojnie! Nikt się tym nie schleje to to tylko podkreśla smak mięsa nic więcej i młodemu też będzie smakować! Później wszystko poddusiłam, a następnie kiedy miało być niebawem gotowe, obrałam szybko ziemniaki, ugotowałam je i było wszystko gotowe do zjedzenia. Zrobiłam jeszcze sałatkę z pomidorami, ogórkiem i śmietaną, po którą poszłam na chwilę bo było do mleczarza niedaleko i tak oto powstał obiad.
Sama co prawda byłam głodna jak wilk, lecz uznałam że ja sobie zrobię coś innego w domu. W sumie tej potrawki wyszło znacznie więcej, lecz wolałam żeby oni się tym posilili, zważywszy iż oboje wyglądali jak zombie...
Później wszystko posprzątałam i się przeciągnęłam tak, że aż strzeliło mi w krzyżu, lecz na szczęście nie tak, żebym nie mogła chodzić, jak to mają niestety stare babcie. Kiedy wszystko sprawdziłam, usłyszałam że wrócił Aron, więc uznałam że pora się zwijać...
Tak jak to miałam w zwyczaju, zostawiłam kartkę z wiadomością że będzie już wszystko dobrze z chłopcem i przygotowałam mu w dzbanku inną herbatę, żeby w razie mdłości mu ją podawał i bólów głowy, napisałam im tam że zrobiłam obiad żeby mieli bo powinni lepiej się posilić po takich stresujących sytuacjach, zaleciłam odpoczynek i w sumie to było wszystko.
Zostawiłam kartkę w widocznym miejscu i wymknęłam się niesłyszalnie tylnymi drzwiami, po czym wsiadłam na grzbiet Alkatrasa i najpierw ruszyłam stępem, żeby nic nie było słychać że odjeżdżam, a kiedy uznałam że nic nie będzie słychać, pogoniłam konia do cwału.
W domu byłam dość szybko, lecz głód mi przeszedł całkowicie, więc napiłam się tylko nieco wody, oporządziłam gniadosza, dając mu przy tym parę smakołyków i wyruszyłam w nocy na miasto, gdzie nic specjalnego się nie działo, więc wróciłam w przebraniu dość szybko, lecz i tak była późna noc... Kiedy tylko weszłam do domu i ściągnęłam maskę, usłyszałam za plecami znajomy głos przyjaciela.

< Reker? ;3 to ty tam się w ciemnościach skradasz? xdd >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz