- Kolejka dla wszystkich – krzyknęłam, chwiejnie zeskakując z drewnianej
ławy, przy okazji zahaczając nogą o jeden z pustych kufli. W tej całej
rozochoconej wrzawie i tak nikt nie usłyszał roztrzaskującego się o
podłogę grubego szkła, a biorąc pod uwagę dość spory tłum, gospodarz z
pewnością to sobie z nawiązką odbije, zdzierając to na dodatek z mojej
biednej i sfatygowanej kieszeni, ale co tam. W końcu noc jeszcze młoda, a
ja dziś dość sporo zarobiłam, więc grzechem by było się nie zabawić, a
zabronienie komukolwiek zabawy powinno być karalne. Szczerze mówiąc, to
dziwię się, że udało mi się to jedno, krótkie zdanie powiedzieć na tyle
wyraźnie, że ktokolwiek z tego motłochu mnie zrozumiał. Chyba że całe
moje wspaniałe towarzystwo jest już tak wstawione, że zrozumieliby nawet
największy pijacki bełkot i to w obcym dialekcie, w takim razie miło z
ich strony, że nie opuścili mnie w tych ciężkich chwilach. No ale tak
dla jasności, ja absolutnie nie jestem pijana. Jestem po prostu weselsza
niż zwykle. Nie przejmując się niczym, podeszłam do lady, zgarnęłam
trunek i łapczywie opróżniłam do połowy naczynie, przysłuchując się
rozmowie dwóch nieznajomych. W sumie to niczego ciekawego nie mówili, ot
taka zwykła rozmowa chłopów. Coś tam o plonach, a że wilki znowu
przetrzebiły stado owiec i że wujek zięcia od strony kuzynki ciotecznej
podpadł jakiejś wyżej postawionej szysze. Jednym słowem, nuuuudaa.
A już miałam nadzieje, że wyłapię coś, co z pewnością uda mi się do
jutra zapamiętać i będę mogła w nieco zmienionej formie upchnąć komuś
nadzianemu. A tu? Jedna wielka kicha. No nic, muszę się poświęcić i
pójść w ślady moich towarzyszy broni. Podejrzewam, że dzisiejsza
eskapada nie skończy się najlepiej, czyli dokładnie tak samo, jak kilka
poprzednich z rzędu, no ale cóż. To nie moja wina, to wszystko przez ten
cudowny napój bogów, który woła mnie i wręcz błaga, bym wypiła go
jeszcze więcej. I jak ja mogę odmówić tym jego uroczym prośbą i go tak
brutalnie zawieźć? No serca musiałabym nie mieć, a tak okrutna to ja nie
jestem. Tym oto sposobem kolejne kufle opróżniałam w zatrważającym
tempie tak, że nie
jednego dorosłego faceta mogłabym tym zawstydzić. Oczywiście, jeśli
którykolwiek z tych mężnych dżentelmenów był jeszcze na tyle świadomy,
by zarejestrować ten fakt. A tak się niefortunnie dla mnie złożyło, że
wszyscy tutaj obecni żyli w błogiej nieświadomości, co się wokół nich
dzieje.
Najwyższy czas, by ruszyć do domu. Dumnym i nawet dość równym krokiem, skierowałam się w stronę wyjścia, nie zapomniawszy uprzednio uregulować swoich dość sporych długów. Chyba jednak przesadziłam dzisiejszego wieczoru, czułam, jak wszystko wiruje, a w moim żołądku był jeden wielki młyn. Podparłam się o framugę drzwi, na chwilkę, jedną króciutką chwilunię, która tak bardzo mogła mi pomóc jakoś się ogarnąć i uspokoić wzburzony organizm. Nie był to jednak jeden z moich najświatlejszych pomysłów, gdyż właśnie po tej jednej króciutkiej chwiluni wszystko to, co dziś w siebie wlałam, z wesołym chlupotem opuściło moje ciało. Dokładniej mówiąc, wprost na czyjeś buty, ale jest to nic nieznaczący drobiazg. Wykonałam natychmiastowy odwrót i z gracją słonia w składzie porcelany ulotniłam się z dala od felernego miejsca przestępstwa.
Chowając się, rozglądałam się uważnie, żeby czasem nie napotkać wściekłych tęczówek mojej ofiary, a kompletna nieznajomość jej wyglądu w ogóle mi nie przeszkadzała. Ze skupieniem, ale i z rozbrajającym uśmiechem przeczesywałam bawiący się tłum. No bo ludzie, czy to nie jest zabawne? Właśnie zwróciłam cały ciężko zarobiony przeze mnie majątek na obuwie jakiegoś niewinnego przechodnia i wszystko wskazywało na to, że ujdzie mi to na sucho. Szczwany ze mnie lisek. W końcu ponownie ruszyłam w stronę wyjścia. Tak czy inaczej, nie miałam już za co się napić, więc nic tam po mnie. Mogłabym co najwyżej komuś wcisnąć jakieś gówn… to znaczy powróżyć. Jeszcze jeden szybki rekonesans i mam.
- Stój – zawołałam za swoją upatrzoną ofiarą. Właściwie była to pierwsza lepsza osoba, która napatoczyła mi się po drodze, a że byłam tak zaćmiona i otumaniona alkoholem, że nawet nie byłam w stanie rozróżnić czy to kobieta, czy mężczyzna nie pomyślałam, żeby jakoś inaczej się odezwać. Jednakże wiedziałam już, że nie odpuszczę jej tak łatwo. Oburzona brakiem reakcji jakimś cudem dotoczyłam się do obiektu mojego zainteresowania, zanim opuścił lokal, przedzierając się bestialsko łokciami i pociągnęłam za rękę do najbliższego stołu. Miałam aktualnie tylko jeden cel, jedno marzenie, które wiedziałam, że musiałam spełnić, właśnie to pragnienie dawało mi siłę, by zaciągnąć osobnika w wybranym przeze mnie kierunku. Popchnęłam istotę na krzesło i mocno gestykulując, próbowałam sklecić w głowie jakąś ludzką wypowiedź. W końcu zirytowana brakiem jakiejkolwiek sensownej kwestii zdecydowałam nie bawić się w grzeczności i uprzejmości – Siadaj, powróżę ci.
Najwyższy czas, by ruszyć do domu. Dumnym i nawet dość równym krokiem, skierowałam się w stronę wyjścia, nie zapomniawszy uprzednio uregulować swoich dość sporych długów. Chyba jednak przesadziłam dzisiejszego wieczoru, czułam, jak wszystko wiruje, a w moim żołądku był jeden wielki młyn. Podparłam się o framugę drzwi, na chwilkę, jedną króciutką chwilunię, która tak bardzo mogła mi pomóc jakoś się ogarnąć i uspokoić wzburzony organizm. Nie był to jednak jeden z moich najświatlejszych pomysłów, gdyż właśnie po tej jednej króciutkiej chwiluni wszystko to, co dziś w siebie wlałam, z wesołym chlupotem opuściło moje ciało. Dokładniej mówiąc, wprost na czyjeś buty, ale jest to nic nieznaczący drobiazg. Wykonałam natychmiastowy odwrót i z gracją słonia w składzie porcelany ulotniłam się z dala od felernego miejsca przestępstwa.
Chowając się, rozglądałam się uważnie, żeby czasem nie napotkać wściekłych tęczówek mojej ofiary, a kompletna nieznajomość jej wyglądu w ogóle mi nie przeszkadzała. Ze skupieniem, ale i z rozbrajającym uśmiechem przeczesywałam bawiący się tłum. No bo ludzie, czy to nie jest zabawne? Właśnie zwróciłam cały ciężko zarobiony przeze mnie majątek na obuwie jakiegoś niewinnego przechodnia i wszystko wskazywało na to, że ujdzie mi to na sucho. Szczwany ze mnie lisek. W końcu ponownie ruszyłam w stronę wyjścia. Tak czy inaczej, nie miałam już za co się napić, więc nic tam po mnie. Mogłabym co najwyżej komuś wcisnąć jakieś gówn… to znaczy powróżyć. Jeszcze jeden szybki rekonesans i mam.
- Stój – zawołałam za swoją upatrzoną ofiarą. Właściwie była to pierwsza lepsza osoba, która napatoczyła mi się po drodze, a że byłam tak zaćmiona i otumaniona alkoholem, że nawet nie byłam w stanie rozróżnić czy to kobieta, czy mężczyzna nie pomyślałam, żeby jakoś inaczej się odezwać. Jednakże wiedziałam już, że nie odpuszczę jej tak łatwo. Oburzona brakiem reakcji jakimś cudem dotoczyłam się do obiektu mojego zainteresowania, zanim opuścił lokal, przedzierając się bestialsko łokciami i pociągnęłam za rękę do najbliższego stołu. Miałam aktualnie tylko jeden cel, jedno marzenie, które wiedziałam, że musiałam spełnić, właśnie to pragnienie dawało mi siłę, by zaciągnąć osobnika w wybranym przeze mnie kierunku. Popchnęłam istotę na krzesło i mocno gestykulując, próbowałam sklecić w głowie jakąś ludzką wypowiedź. W końcu zirytowana brakiem jakiejkolwiek sensownej kwestii zdecydowałam nie bawić się w grzeczności i uprzejmości – Siadaj, powróżę ci.
Kto chce, żeby mu powróżyć? ;3
Wolałabyś Ravena czy Kiler ? ;3
OdpowiedzUsuńZ kim Ci wygodniej ;3 z tego co widzę, to Raven nie ma jeszcze opka więc może być on ^^
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń