niedziela, 13 sierpnia 2017

Od Kiary cd. Reker

No te cholery to są wszędzie jak ich nie potrzeba! Tak to się kryją w tych swoich norach i nie ma ich jak zabić, a tak to teraz wyczuli że mamy kasę i cenne zioła... Cholera wie, czy tamten sprzedawca nie jest z nimi powiązany! No ale nic mu z tego!
Chytry dwa razy traci! Podczas gdy Reker strzelał z łuku, ja wyjęłam swoje sztylety do rzucania i mu pomagałam najlepiej jak tylko umiem ale i tak prosto nie było... Mogłam wziąć ze sobą więcej ekwipunku - pomyślałam sobie, gdyż najwięcej rynsztunku złodzieja miałam w innym stroju oraz innych sakwach.
Wracając jednak do teraźniejszości, to nagle usłyszałam świst grotu przecinającego powietrze z zawrotną prędkością i zaczęłam widzieć wszystko w zwolnionym tempie... W jednej chwili rzuciłam sztyletem, a w następnej powoli widziałam zbliżającą się w moim kierunku strzałę, która była wymierzona wprost w moje bijące serce.
Wtedy też nagle zasłoniła mnie czyjeś ręka i usłyszałam jakby chrupnięcie, a następnie huk upadającego ciała na ziemie z dużej wysokości. Później nastała cisza... Dopiero po chwili dotarło do mnie że to właśnie chłopak mnie ochronił przed pewną śmiercią, lecz sam został teraz ranny!
- Nic Ci nie jest? - spytał spokojnie jakby nigdy nic.
- Nie.... Dlaczego to zrobiłeś? Głupi! Teraz sam jesteś ranny! - rzekłam niezadowolona i zmartwiona jednocześnie. Owszem byłam m wdzięczna za uratowanie życia, lecz nigdy nie lubiłam kiedy ktoś się dla mnie narażał, gdyż wtedy czułam się jakbym była sierotą, która nie potrafi sobie poradzić i w dodatku zajmować czas innym.
- Nie ma za co - mruknął i spojrzał na swoją ranę.
- Opatrzę Ci to, nie ruszaj ręką, bo uszkodzisz mięśnie - rzekłam i zaczęłam szukać miejsca gdzie by można go opatrzyć.
- Nic mi nie będzie - rzekł i chciał wyjąć grot z ręki.
- Nie rób tego! - powstrzymałam go w ostatniej chwili - Głupi! Jeśli wyciągniesz w ten sposób grot, to rozerwiesz mięśnie i możesz stracić w niej częściowo sprawność - rzekłam, na co wycofał swoją rękę niezbyt zadowolony.
Podjechaliśmy do krzaków w których się schowaliśmy, a następnie zsiedliśmy z koni. Reker usiadł pod drzewem, ale i tak widziałam doskonale że nie jest zadowolony z postoju, co doskonale rozumiałam, gdyż gdyby moja siostra była poważnie chora, to też bym się nie chciała zatrzymywać, lecz teraz to było konieczne, gdyż musiałam mu opatrzyć ranna rękę i miałam nadzieje że nie było tam żadnej trucizny.
Bałam się też zakażenia, bo to bardzo ciężko wyleczyć, lecz z drugiej strony strzała tkwiła w ranie krótko, więc miałam nadzieję tego uniknąć. Wyjęłam szybko swoje zioła, oraz przybory do usuwania ciał obcych z ran. Zaczęłam rozcierać zioła i dodałam do nich wody, tworząc maść na rany.
- Wybacz ale muszę rozciąć Ci materiał blisko rany - rzekłam i nie czekając na jego sprzeciw, szybko rozcięłam sztyletem mu ubranie i dostałam się do rany.
Podałam przeciwbólowe mu pod język co niezbyt znowu mu się podobało, ale lek zaczął szybko działać i go znieczuliło. Owszem nie miało za dobrego smaku, gdyż smakowało troszkę jak wymiociny, ale miało na szczęście te dobre właściwości lecznicze. Szybko uporałam się z rozcięciem rękawa jak już mówiłam, a następnie specjalnymi jakby szczypcami, rozchyliłam ranę po obu stronach ostrożnie wyjęłam kawałek grotu z rany.
Później oczyściłam ranę, dałam maść, zaszyłam ją i jak nieco odczekaliśmy, czyli napiliśmy się wody, wsiedliśmy na konie i ruszyliśmy dalej. Po męczących kolejnych dwóch dniach męczącej jazdy dniami i nocami z małymi przerwami, w końcu dotarliśmy do domu Blackfreyów, wsiedliśmy z wyczerpanych koni, podziękowałam Alkatrasowi za jazdę i wbiegliśmy jakoś do mieszkania.

< Reker? ;3 jak tam siostra? wiem słaby opek ale się poprawię xdd  >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz